Kłopoty finansowe, brak pracy, brak czasu, trauma poporodowa - to tylko kilka czynników z powodu których wiele małżeństw nie decyduje się na kolejną pociechę. Na edziecko.pl mamy piszą:
Ewa: "- Chcę dziecku zapewnić tylko to, co najlepsze. Nie z najwyższej półki, bo na to mnie nie stać, ale dobrej jakości. Dlatego też nie chcę mieć dwójki dzieci na 40m2. Chcę dać dziecku najlepszą na jaką mnie będzie stać edukację, książki, ubezpieczenie, itd. Chciałabym też przeżyć tzw. druga młodość, gdy Nina się usamodzielni. Pożyć trochę dla siebie i partnera. Zwiedzać świat, godnie i w dobrej kondycji się zestarzeć, a to nie byłoby takie łatwe z drugim dzieckiem.
Monika ma dwuletniego syna. Bartek jest chory (autyzm dziecięcy, epilepsja, nieharmonijny rozwój psychoruchowy) i wymaga bardzo troskliwej opieki. - Urodziłam, gdy miałam 26 lat. Byłam po studiach, miałam stabilne zatrudnienie, własne mieszkanie i wówczas wydawało mi się, że to najlepszy czas na dziecko. Teraz jednak, z uwagi na jego problemy zdrowotne, konieczność rezygnacji z pracy i mnóstwa wyrzeczeń, mam wrażenie, że moje życie się skończyło, zanim tak naprawdę się zaczęło. Decyzja o posiadaniu tylko jednego dziecka była dla mnie czymś oczywistym. Sama jestem jedynaczką i nigdy nie odczułam braku rodzeństwa. Mój mąż też jest zdeklarowanym zwolennikiem posiadania jedynaka, mimo że sam ma brata. Czujemy się spełnieni jako rodzice. Poza tym lubimy wygodne życie, a po odchowaniu Bartka, chcemy wreszcie trochę odsapnąć i na nowo cieszyć się życiem. Mieszkamy sami w dużym mieście, oddaleni jakieś 100 km od rodziny, nie mamy nikogo, kto choć na chwilę mógłby nas odciążyć. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że nie chcemy mieć więcej dzieci. I decyzja ta nie jest spowodowana chorobą Bartka. Została podjęta zanim jeszcze zaszłam w ciążę.
Ania, mama Tomka, miała okazję skonfrontować obraz macierzyństwa z czasopism, książek i opowieści z brutalną rzeczywistością. - Mój syn przez pierwsze 3 miesiące darł się wniebogłosy, dzień i noc, wiecznie wisiał na zmasakrowanym cycku, nie dając mi się nawet wysikać. Miałam takiego masakrycznego baby bluesa, że najczęściej wyłam razem z nim. Jak na zbawienie czekałam z nadzieją, że po pierwszych 3 miesiącach dziecku będzie lepiej (bzdura, mojemu nie było), jak już zacznie siedzieć to będzie się bardziej interesował światem (kolejna bzdura, chciał siedzieć tylko w mamy objęciach), jak zacznie raczkować to zajmie się sobą (raczkowanie było przydatne, żeby w tempie ekspresu przemieszczać się za mamą pędzącą zrobić siku)... Po roku poprawiło się ze spaniem i zabawą, ale zaczęły się drgawki gorączkowe (wiec ja dalej nie sypiam po nocach), miesiąc w miesiąc jesteśmy w szpitalu. Nerwy o zdrowie dziecka zabiłyby wszelkie chęci na kolejne, gdyby takie istniały po przeżyciu pierwszego roku z Tomkiem."
Oczywiście są plusy i minusy posiadania jednego dziecka - a Wy macie/zdecydujecie się na więcej pociech?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz